piątek, 14 listopada 2014

lunchbox

Jeszcze nie spotkałam nikogo, kto mniej lub bardziej dyplomatycznie nie dał mi do zrozumienia, że jestem niespełna rozumu, kiedy twierdzę, że koszmarem mojego dzieciństwa były drugie śniadania pakowane przez rodziców do szkoły. No trudno, nic na to nie poradzę... ;-) Kanapka zawinięta w śniadaniowy papier czy woreczek, choćby w założeniu najlepsza, po paru godzinach, kiedy każdy jej element przejdzie wilgocią, jest dla mnie czymś absolutnie nie do przełknięcia i w tej kwestii nic mi się od dzieciństwa nie zmieniło. 
Długie lata do pracy nie zabierałam ze sobą nic, bazując na tym, co kupię podczas dnia. Od jakiegoś czasu jednak coraz mnie lubię słodkie rzeczy, a w sklepie mam zazwyczaj do wyboru drożdżówkę lub... kanapkę w folii. :-) Punkt wyjścia został osiągnięty, więc zaczęłam kombinować własne zestawy w domu. Ma być wytrawne, z dużą ilością warzyw, ale sycące. Mój przykładowy dzisiejszy zestaw: mandarynki (obrane, nienawidzę skórki pod paznokciami w pracy) i sałatka z kaszy gryczanej. Bardzo dobre było, polecam!

Przepis na sałatkę jest banalnie prosty:
kasza gryczana niepalona - ugotowałam pół szklanki,
papryka czerwona,
pęczek rzodkiewki,
mały wędzony oscypek,
dwie łodygi selera naciowego,
ziarna sezamu i słonecznika,
olej sezamowy,
kukurydza,
natka pietruszki,
mięta, pieprz

Nie soliłam sałatki,żeby warzywa nie puściły soku, zresztą oscypek był wystarczająco słony. Wyszły mi dwie solidne porcje, mąż też się załapał. :-)
Jest to jedn z moich wariacji na temat lunchowych sałatek, jeśli chcecie to sukcesywnie będę Wam pokazywać, czym się żywię w południe. :-)


10 komentarzy:

  1. o tak! Pamiętam te kanapki. I jeszcze plecaku zamieniały się w worek z chlebem do dokarmiania ptaków:) Fajny pomysł, jak tylko wrócę do pracy na pewno skorzystam....albo męża przekonam do zdrowego box'u:)

    OdpowiedzUsuń
  2. ooo właśnie, lepiej bym tego nie opisała. :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam takie jedzenie. Sama staram się przygotowywać zdrowe posiłku krótko przed zjedzeniem więc taka opcja jest jak najbardziej optymalna. I wiem, że kiedy moje dziecko pójdzie do szkoły to będzie zabierało ze sobą podobne boxy :)
    www.antymarka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój drugoklasista zabiera ze sobą opcję pośrednią ;-) czyli małą kanapkę i warzywa w kawałkach do chrupania - paprykę, rzodkiewkę, pomidorki koktajlowe, co mi się nawinie :-) tak się nauczył i twierdzi, że tak lubi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Na samą myśl o moich podstawówkowych kanapkach to mi się robi niedobrze. Również były zapakowane w papier śniadaniowy, przez co szybko robiły się suche. Tego najbardziej nie lubiłam. Ale takiego lunch boxa chętnie bym ze sobą brała do pracy (o ile zmieściłby się w mojej pełnej torebce).

    OdpowiedzUsuń
  6. Uff, na nie wiecie, jak mi ulżyło, że jest nas więcej i nie jestem jakimś dziwadłem... ;-)

    PS No chyba, że się przyznam, że mój lunchbox wraz z kubkiem termicznym mają swoją własną torbę... to może zmienić postać rzeczy. :-X ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny lunchbox! Też muszę sobie jakiś fajny sprawić. ;)
    Dziękuję za odwiedziny, pozdrawiam serdecznie i oczywiście zapraszam ponownie.

    www.ichbinjustyna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Miło mi,że Ci się podoba. :-)
    W tym tygodniu planuję przetestować pomysł na kolejną sałatkę lunchową, na pewno się tu pojawi. Jeżeli okaże się niejadalna, to wraz z ostrzeżeniem. :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Te lunchboxy to świetny pomysł, pyszne śniadanie :)

    OdpowiedzUsuń