wtorek, 11 września 2012

waniliowe bezy

Na ciepłe, leniwe popołudnie, do kawy na tarasie, przy której nie wolno się spieszyć... lekkie, słodkie, rozpływające się w ustach bezy. Czy można ich nie lubić?


Przepis:
3 białka
120 g cukru
1 duży cukier waniliowy
łyżeczka mąki ziemniaczanej

Ubijamy biała na bardzo sztywną pianę, dodajemy po łyżeczce cukier, cukier waniliowy, na końcu mąkę ziemniaczaną.
Pieczemy na papierze do pieczenia godzinę w 120 stopniach.

poniedziałek, 10 września 2012

przyjemność po koniuszki palców

Jakbym powiedziała, że dbam systematycznie o dłonie, to raczej byłabym kłamczuchą. Prawda jest taka, że smaruję je kremem sporadycznie, kiedy przypomina mi o tym pieczenie suchej skóry. Jednak gnana wyrzutami sumienia, świadomością własnego wieku i nadchodzącego sezonu grzewczego postanowiłam zainwestować w coś porządnego, co nie pozwoliłoby mi o sobie zapomnieć... aż tak łatwo. :-)
Wiem, że firma Vichy ma swoich zwolenników i przeciwników. Ładne opakowania, miłe zapachy i konsystencja, przemyślne kampanie reklamowe, a także fakt, że sławna woda termalna z Vichy jest zalecana w pierwszej kolejności nie do pielęgnacji skóry, tylko leczenia... chorób gastrycznych (tak, tak) mogą nieco zniechęcić. Ja jednak lubię ich produkty, zwyczajnie widzę, że moja skóra dobrze się po nich ma, więc... co ja się będę z nią wykłócać. ;-) 
Ponieważ przez całe lata stosowałam doskonały balsam do ciała Lipidose, wybór kremu do rąk nie był bardzo trudny. Padło na

Lipidose Mains. 
Krem z substancji czynnych zawiera Pro - Fibryl (???), kwas aceksamowy i witaminę A. Producent obiecuje długotrwałą regenerację dłoni, przywrócenie gładkości, łagodzenie uczucia spierzchnięcia (o, to to!) i likwidacje zaczerwienień. Ponadto kosmetyk podobno odżywia na długo i pozostawia uczucie ulgi. No zobaczymy.
Pierwsze zaskoczenie - krem jest rzadki, rzadszy od balsamu. W zasadzie to lepiej, bo ten ostatni średnio się wchłaniał, a nie mam czasu pół godziny chodzić z tłustymi rękami, ale obawiałam się o nawilżenie. Niepotrzebnie. Nawilża przepięknie, natłuszcza, pachnie delikatnie, bardzo przyjemnie. Jestem z niego bardzo zadowolona. Żeby tak raczył mniej kosztować, byłabym zachwycona. :-)
Chociaż... jest to pierwszy krem do rąk, który czuję, że działa. Za jakiś czas ocenię, czy jest wart tych prawie 40 zł.

niedziela, 9 września 2012

Jego ekscelencja w nowej odsłonie

Najbardziej popularny chyba na świecie deser wywodzący się z Włoch. Tradycyjnie pełen kremowego mascarpone, żółtek i biszkoptów, pachnący kawą i amaretto. Zrobiłam dzisiaj w wersji korzennej, zainspirowana przepyszną kawą o smaku cynamonowym.
Smakował nam bardzo, jest inny od oryginału, bardziej aromatyczny, a korzenna nuta bardzo ciekawie komponuje się z amaretto w masie.


Przepis:
500 g mascarpone
kilka łyżek amaretto (lub olejku migdałowego - jeśli deseru będą kosztować dzieci)
6 żółtek
6 łyżek cukru
szklanka mocnej kawy cynamonowej
1 opakowanie biszkoptów Lady fingers
mielone goździki
kakao

pierwsze cztery składniki zmiksowałam na wysokich obrotach. Kawę wystudziłam, połowę biszkoptów delikatnie zamaczałam w kawie i układałam na dnie naczynia. Wylałam na nie pół serowej masy, na niej ułożyłam również namoczoną kawa resztę ciastek, a następnie druga część masy. Wierzch posypałam odrobiną mielonych goździków i kakao. Podawałam schłodzone.

sobota, 8 września 2012

zapiekane jajka by Zosia

Dzisiejsze śniadanie inspirowane tym wpisem Zosi.
W kształcie serduszek, z papryką, cebulą i bagietką. Doprawione czerwonym pieprzem i koperkiem. Podane z grzankami i pomidorami z cebulką. Bardzo smakowite. :-)





piątek, 7 września 2012

Nie ma "zmiłuj"

Mam pewien problem z dzisiejszą notką.
O ile traktowanie własnej twarzy piekącymi i klejącymi substancjami mogłoby się może i spodobać jakiemuś masochiście, o tyle ja niespecjalnie w takiej działalności gustuję. :-) Z drugiej strony posiadanie gładkiej cery bez zaskórników i tfu, tfu, przebarwień, a do tego świadomość, że jest to wyłącznie moja własna zasługa jest  jednak nie do przecenienia, więc w ostatecznym bilansie, wychodzę na plus. Ale niewielki. :-)

Chciałam przedstawić moje dwa nabytki na nadchodzący sezon - krem złuszczający i emulsje z filtrem przeciwsłonecznym. Produkty oczywiście uzupełniają swoje działanie, świeżo złuszczona skóra potrzebuje maksymalnej ochrony, więc skoro zdecydowałam się na krem z najwyższym dopuszczonym do sprzedaży otwartej stężeniem kwasu glikolowego, to krem wybrałam również taki, który będzie ją chronił w najwyższym stopniu. W końcu ostatnie, czego chcę podczas tępienia przebarwień to dorobienie się nowych plamek... :-)


Ale do rzeczy - jeżeli chodzi o Glyco-A producent - Isis Pharma - dedykuje go przy następujących wskazaniach:
"- nadmierne rogowacenie naskórka (także „rybia łuska”);   
- skóra tłusta, rozszerzone pory skóry  
- trądzik zaskórnikowy  
- blizny potrądzikowe;  
- nadmierna pigmentacja; (również piegi, ostuda)  
- plamy soczewicowate, przebarwienia pozapalne    
- cellulit, rozstępy  
- uzupełnienie kuracji fotoodmładzającej    
- cera atroficzna, źle ukrwiona
- skóra szara, tzw. "cera palaczy"  
- skóra zniszczona kąpielami słonecznymi  
- usuwanie oznak starzenia się skóry;(zmarszczki, blizny)"

(info ze strony: http://www.isis-pharma.pl/Glyco-A-12-peeling-kosmetyczny-z-kwasem-glikolowy-30ml.html)

Ja zamierzam nim walczyć z zaskórnikami, plamami posłonecznymi i... zobaczymy, co zrobi z moimi pierwszymi zmarszczkami mimicznymi...

Zaleca się go stosować "początkowo co drugi dzień wieczorem. W drugim tygodniu codziennie, aż do 2 razy dziennie. Glyco-A może być stosowany oddzielnie lub jako uzupełnienie innych preparatów. Aby osiągnąć lepsze efekty nakładamy krem na dokładnie oczyszczoną skórę przy pomocy preparatu, który nie narusza jej pH, ale jednocześnie dokładnie usuwa warstwę tłuszczu. Absolutnie należy unikać stosowania mydła, którego zbyt wysokie pH mogłoby zneutralizować efekty działania kwasu.
Nałożyć warstwę kremu Glyco-A na miejsca, które będą poddane leczeniu (twarz lub inne partie ciała). Jeżeli w pierwszych minutach po nałożeniu kremu pojawi się uczucie mrowienia, szczypania należy je przeczekać. Gdyby jednak uczucie to było zbyt dokuczliwe, krem należy zmyć wodą.
Prosimy jednak stopniowo próbować pozostawiać krem na całą noc. W przypadku długiej ekspozycji na działanie promieni słonecznych należy zastosować preparaty z wysokimi filtrami przeciwsłonecznymi, najlepiej o wysokości SPF 50+."

Moja przyzwyczajana co sezon do kwasów skóra została nim potraktowana od razu hardcorowo - na całą wczorajszą noc. :-) 
Na początku - pieczenie, mrowienie, nic przyjemnego. Ustępuje po jakiś dwóch minutach, albo po wyjściu z zaparowanej łazienki do chłodniejszego pomieszczenia. ;-) Rano - skóra minimalnie ściągnięta i minimalnie gładsza w dotyku. Zobaczymy, co dalej. 

Ekran słoneczny SVR 50+ to preparat, który, jak producent obiecuje, daje maksymalną ochronę przed promieniami UVA i UVB. Zalecany jako "ochrona skóry nie tolerującej światła słonecznego, fotodermatozy, reakcje fototoksyczne, fotoalergiczne, po zabiegach dermatologii estetycznej (piling, laser)." Zawiera filtry chemiczne (Tinosorb M i inne) i mineralne (dwutlenek tytanu, tlenek cynku), a także bioflawonoidy   (informacje z ulotki). Czyli coś dla mnie, skoro już mam przed oczami wizje wyjedzonej kwasem glikolowym twarzy. ;-) 

W moim przypadku chodzi o niedopuszczenie do powstania nowych przebarwień na skórze o chwilowo osłabionej działaniem kwasu odporności na UVA/B.

Emulsja jest dosyć rzadka, mocno biała (tlenek cynku), bez specjalnego zapachu. Nakłada się bardzo łatwo, na początku lepi się, bieli i w ogóle nic fajnego... po paru sekundach wchłania się pięknie tak, że nawet te przepisowe 2 ml powinno się udać wklepać w twarz. Po kilku minutach nałożyłam na nią makijaż - trzymał się trochę krócej, niż zazwyczaj, ale zadowalająco.

Czyli cały zestaw został zaprzęgnięty do roboty, za jakis czaś dam znać, co z tego wynika...

czwartek, 6 września 2012

Miedzy porami

Lubię piec zgodnie z aktualnymi porami roku - w lecie ciasta owocowe, w zimie czekoladowe i korzenne. A w taki dzień jak dziś?
Już nie lato, jeszcze nie zima, czyli czekoladowe ciasto na bazie cukinii, pieczone z tego przepisu: http://www.mojewypieki.com/przepis/ciasto-czekoladowe-z-cukinia 
Do polewy dodałam łyżkę skórek pomarańczowych.
Pieczone już któryś raz, pyszne, lekkie, ale intensywne. Brownies przypomina tylko z wyglądu. :-) Bardzo mi się go chciało, a odwiedziny koleżanki spadły mi jak z nieba w charakterze pretekstu. :-)


środa, 5 września 2012

:D

Nigdy się nie dowiem, czy ten humor był celowy, ale ta propozycja wrocławskiej restauracji zwaliła mnie z nóg :D


wtorek, 4 września 2012

Trochę lata w słoiczku

Uwielbiam tę konfiturę za wszystko, za kolor, zapach, intensywność. I za piegi. :-) Na pieczywie smakuje banalnie, rozkwita w zestawieniu z pleśniowymi serami i tak ją zwykle jemy. Przepis... nie mam pojęcia skąd, wieki temu wyczytałam w jakiejś gazecie, od dawna robię z pamięci.

200 g moreli
pół szklanki cukru
pół laski wanilii

Morele pozbawiam pestek i kroję w paski. Wrzucam do garnuszka z grubym dnem i mieszam z cukrem. Będą wyglądały sucho i nieciekawie, nie szkodzi, tak ma być. :-) Nie dolewamy wody, podgrzewamy na wolnym ogniu. Wanilię rozkrawam, wydłubuję pesteczki (te kropki w konfiturze nadają jej wg mnie mnóstwa uroku :-) ), wrzucam całość do garnka. Mieszam delikatnie przez całe 30 minut grzania.


Z przepisu wychodzi jej bardzo niewiele, akurat na jedno wieczorne posiedzenie dwóch osób przy desce serów i jedno śniadanie dla sześciolatka. :-)

poniedziałek, 3 września 2012

Sernik z kurpiowskim wzorkiem :-)

Waniliowy sernik z malinowym musem. Też Wam się tak ludowo skojarzył ten wzorek? :-)
Inspirowany miniserniczkami z malinowym musem oraz sernikiem waniliowym ze strony mojewypieki.com, z własnymi modyfikacjami. Słodki, aromatyczny, kwaskowaty. Bardzo wilgotny. W sam raz na imprezę z okazji pierwszego dnia w zerówce. :-)


Przepis:
300 g serka trzykrotnie mielonego
800 g cukru
niepełna łyżka mąki ziemniaczanej
2 jajka
150 g jogurtu naturalnego
1 cukier waniliowy

wszystkie składniki w temperaturze pokojowej zmiksowałam na niskich obrotach tylko do połączenia, wlałam do tortownicy o średnicy 18 cm

6 łyżek musu z malin i jeżyn
2 łyżki cukru
pół łyżeczki mąki ziemniaczanej

wymieszałam, wyłożyłam na przygotowane ciasto lekko wgniatając łyżeczką, końcem noża wymieszałam, tworząc wzorki. Piekłam w 180 st pod przykryciem około 30 min. i zostawiłam na noc w uchylonym piekarniku.

Polecam również z innych okazji. :-)

niedziela, 2 września 2012

Witam,

żeby się nie zagubić... w nawale, zajęć, obowiązków, ról, tego wszystkiego, czym powinni się zajmować Poważni Dorośli Ludzie. Nie mam nic przeciwko temu, aby zostać Poważnym Dorosłym Człowiekiem, w gruncie rzeczy chciałam nim być przez całe dzieciństwo... :-) ale nie chcę  przy tym zapomnieć o drobiazgach, które pomagają poczuć, że się żyje. O chwilach dla siebie. Małych przyjemnościach.
I o tym jest ten blog.