piątek, 21 listopada 2014

Bluźnię i pójdę za to do piekła. Trudno.

Są takie osoby w blogosferze, których się po prostu nie krytykuje. A w każdym razie nie publicznie. Na piśmie. A już na pewno nie będąc początkującą blogerką. A ja muszę.
Nie, bynajmniej nie chodzi mi o krytykę samej osoby. Często jestem u Liski i podziwiam staranność prowadzenia bloga i styl zdjęć. Ale na przepisie zawiodłam się na całej linii.
Miałam plan wypróbować przed Świętami jakiś kulebiak. Nigdy tego nie jadłam, a jakoś czułam, że to moje okolice smakowe. Skorzystałam z tego przepisu i trzymając się go niemal idealnie, wierząc, że kogo jak kogo, ale Mistrzyni poprawiać nie wypada. I co? 
Jedyną modyfikacją było dodanie kiszonej kapusty do nadzienia. Sama kasza z grzybami wydała mi się sucha i raczej mało ciekawa smakowo i to było akurat bardzo dobre posunięcie. Smak nadzienia był w porządku, ale całe ciasto w najlepszym razie mierne.
Przede wszystkim nadzienia jest stanowczo za mało, nawet mimo to, że dzięki wspomnianemu dodatkowi kapusty moje zwiększyło swoją objętość. Spokojnie weszłoby tam ze dwa albo i trzy razy tyle. Poza tym ciasto fatalnie znosi przechowywanie, już po pół dnia było suche i niefajne. Wiem, wiem, nie ma się czego spodziewać po drożdżowym z taką ilością żółtka. Z ciastem marnie się pracuje, jest bardzo lepiące i niezbyt łatwe do formowania. Jak dla mnie mogłoby mieć mniej drożdży - znacznie mniej! Wtedy górny brzeg rolady nie podszedłby tak nieestetycznie w górę.
Dobra, już nie gderam. Idę szukać innego przepisu. Jeżeli macie jakiś sprawdzony to będę wdzięczna o przesłanie. :-)
A tymczasem zamiast testować nową sałatkę na lunch w pracy siedzę na zwolnieniu i udzielam się kulinarnie. Echh, i zaplanuj tu coś, człowieku...


6 komentarzy: