sobota, 23 maja 2015

Hummus i kanapka z krzaczkiem, czyli na wschód mnie ciągnie

Kulinarnie się u mnie zrobiło na całego, aż mnie to zaczęło zastanawiać. Nic mi innego ostatnio nie sprawia przyjemności? No cóż, prawda jest taka, że postanowiłam pozbyć się pozimowych oponek i jak już od czasu do czasu uda mi się zrobić coś ciekawego to cieszę się tym, jak dziecko. Nie zrozumcie mnie źle, kocham te moje sałatki, ale jakieś bardzo odkrywcze to one nie są. Poza tym... co ja Wam będę, wylewki w domu pokazywać? ;-)
No więc sobie tak biegam między pracą, domem, budową, dzieciakami, milionem spraw do załatwienia na już i tysiącem, co miała być na wczoraj i czas na relaks mam tylko przy garach. Jakoś bardzo sobie nie krzywduję, bo lubię to, jak każda kwoka, aczkolwiek jakby tak doba miała z kilka godzin więcej, to moich protestów by nie odnotowano. To pewne. :-)
Bliskowschodnie smaki to dla mnie nowość i jeszcze nie wiem, czy je lubię (tak, można nie lubić chałwy - to już wiem ;-) ), ale jakoś ciągnie mnie ostatnio w tę stronę. Od paru tygodni oko mi się zahaczało o woreczek ciecierzycy zakupiony celem zrobienia falafli (Jezus Mario, jak to się odmienia - lpoj. falafel, lmn.... falafle?), a w międzyczasie z różnych blogów zaczął naskakiwać na mnie przepis na hummus. Lubimy różne pasty do kanapek, a że planowałam grill, to pomyślałam, że do pieczonych warzyw powinien pasować znakomicie.




Z grilla nic nie wyszło ze względu na pogodę (wrr, za taki maj to ktoś powinien zginąć...), więc sukces był, że tak powiem, połowiczny.
Nie korzystałam z jednego przepisu, tyle się naczytałam, że robiłam wszystko na oko... zresztą ja tak mam, większość przepisów nudzi mi się najpóźniej po połowie. :-) Zrobiłam tak:
Namoczyłam garść ciecierzycy na noc i ugotowałam rao do miękkości;
Podprażyłam na patelni ok. pół szklanki ziaren sezamu;
Zmiksowałam sezam z ok. 2 łyżkami oliwy z oliwek, 2 łyżkami oleju sezamowego, dodałam wystudzoną ciecierzycę i ząbek czosnku, doprawiłam solą, pieprzem, sokiem z cytryny (ok. 1 łyżeczka), posypałam natką pietruszki tuż przed podaniem.
Zasadniczo pomysł był taki, żeby zużyć pastę do tego typu kanapek:


Miano "Kanapki z krzaczkiem", jakie nadał im mój syn, nieco mnie rozbroiło. :-)
Jednakowoż większość hummusu była wyjadana bagietką z miseczki i wcale niemniej mieliśmy z tego przyjemności.

Słowem, ten krótki kulinarny wypad na Bliski Wschód uznaję za całkiem udany. I wracam do moich wylewek. ;-)



4 komentarze:

  1. Hummus bardzo lubię, z paroma dodatkami na kanapkę wyśmienity :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie jeszcze dodatki proponujesz? Chętnie popróbuję. :-)

      Usuń
  2. Nie przepadam niestety za humusem, ale sposób w jaki pokazałaś i opisałaś zachęca mnie :) Może warto jednak spróbować ?
    Pozdrawiam,
    http://labarbaretta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń