czwartek, 10 września 2015

Schyłek lata w Stodole w kadrach

Niewiarygodne, mieszkamy tu już półtora miesiąca... tak krótko, przecież ledwie co się wprowadzaliśmy, kolekcja kartonów do rozpakowania wciąż straszy na górze... a przecież takie to nasze, tyle razy wyobrażone, w myślach wycyzelowane i wypieszczone, że nie czuję w ogóle, jakbym była w nowym otoczeniu. Jest dom, jest Stodoła. Takie naturalne i takie niesamowite. I zrozum tu kobietę... :-) Chcę Wam pokazać parę kadrów z ostatnich dni.
Sezon polowań rozpoczęty... fotograficznych, rzecz jasna! Tym razem to były sarenki w mglisty poranek - ktoś widzi? ;-) Zdarzyły się już zające, kuropatwy, bażanty, dziki (!!!), a lisy podchodzą pod sam dom. A to wszystko obserwuję przez kuchenne okno - no szaleństwo!

Koniec lata bez jagodzianek? Pewnie można, ale... po co ryzykować...? ;-)

 Nie ma domu bez chleba...


...nie ma chleba bez zakwasu...
 

 ...a po co komu chleb, jak nie ma domowego twarożku? :-)
 
 Metka. Po prostu metka. Ale metalowa i na jutowym sznureczku. Urzekła mnie tak, że zamiast wyrzucić, na moment zawiesiłam ją na uchwycie szafki kuchennej... już ze dwa tygodnie wisi.
 
 Kształty doskonałe
 


 Poranny niezbędnik - Wam też się ten dzbanek kojarzy z zadowoloną z życia kwoczką? :-)
 
 Batalion pomidorów melduje gotowość do ususzenia!
 
 Jesienne zachody słońca są niesamowite...
 
 Awokado na razowej bułce... wmawiam sobie, że jem dla zdrowia, ale tak naprawdę nie wyobrażam sobie lepszego szybkiego letniego śniadania. Moje wspomnienie kilku zupełnie oderwanych od rzeczywistości dni w Barcelonie wiele lat temu...
 
  
Zdaniem mojego męża możliwość zapalenia własnego ogniska to wystarczający powód, żeby wybudować dom. Nie kłócę się z nim o to, a on... cieszy się nim niemal każdego wieczora.



 Też to lubię... szelest kartek, zapach i szorstkość papieru... Jednak z czytnikiem się ostatnio nie rozstaję. Wreszcie miewam na niego parę chwil podczas dnia...



"Wciągamy, chłopki, wciągamy brzuchy, yyy... pokrywki!" ;-)


Moja wymarzona lampa do sypialni... co ja przez nią przeszłam, to się w głowie nie mieści, że się nie nabawiłam rozstroju nerwowego to jakiś cud. Chyba temu kiedyś osobny post poświęcę... ale jest, wisi i cieszy mnie tak bardzo, bardzo... Podoba Wam się?

 
Idzie człowiek rano powiesić pranie, a tu mu się oko o takie mgły prześliczne za oknem zahacza... no po prostu kocham tę moją Stodołę!

:-)

6 komentarzy:

  1. Zgadzam się ze stwierdzeniem, że nie ma domu bez chleba, a chleba bez zakwasu:-)
    Piękne kadry:-)
    Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Są na tym świecie rzeczy nienaruszalne. ;-)
      Ściskam.

      Usuń
  2. Banały i drobiazgi - z tego się składa codzienność... :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne kadry z codziennego życia. Przyjemnie :) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń