Lubiłam kiedyś Boże Narodzenie, naprawdę. Nie przeszkadzała mi komercja, reklamy, dekoracje od początku listopada, tłumy w sklepach, słowem nic, na co modnie jest narzekać. Dopiero mojej rodzinie udało się oduczyć mnie tego radosnego oczekiwania. Kłótnie, niesnaski i przepychanki w moim domu rodzinnym znużyły mnie na tyle, że mój entuzjazm pękł jak bańka mydlana. Z niecierpliwością wyczekuję Świąt we własnym domu, w przyszłym roku... a póki co nastrojona jestem dość sceptycznie. Biernie. Zupełnie nie po mojemu. Kolejny rok bez śniegu na Gwiazdkę też nie pomaga w budowaniu nastroju.
W tym roku nie gotuję i nie piekę na Święta, nikt tego ode mnie nie oczekuje... co nie znaczy, że świąteczne smaki nie goszczą na naszym stole wcześniej. :-) Za bardzo je lubię, żeby tak po prostu zrezygnować. Wczoraj zagościły u nas kapuśniaczki inspirowane tym przepisem , tradycyjnie z moimi modyfikacjami.
Ja zrobiłam tak:
zagniotłam ciasto z:
300 g mąki pszennej
300 g maki pełnoziarnistej mieszanej (pszenica, żyto, orkisz)
300 ml mleka
3 łyżek oleju
2 łyżeczeki soli
2 jajek
25 g drożdży (z których wcześniej zrobiłam zaczyn).
Nadzienie powstało z:
1 kg kiszonej kapusty,
pół kg pieczarek
2 średnich cebul
soli, pieprzu i czarnuszki
Wyrośnięte ciasto rozwałkowałam i zalepiłam z farszem w długie ruloniki. Pokroiłam na ok. czterocentymetrowe kawałki i upiekłam ok. 20 min. w 200 stopniach.
Powstała też wersja mini, w sam raz do małej łapki. :-)
Wyszło naprawdę pyszne, zarówno na ciepło, jak i na zimno. Spróbujcie, szczerze polecam. :-)