sobota, 7 marca 2015

Wiosna, wiosna...

I po tym poznać, że czasy beztroskie, studenckie bezpowrotnie za mną... :-)
Z okazji wiosny kiedyś chwaliłabym się pewnie hmm... nową fryzurą, szpilkami, trenczem i paletką cieni. 
To se ne vrati! :-)
Z okazji wiosny wysprzątałam z dzieciakami całe mieszkanie, a na deser zafundowałam sobie wiosenny manicure.


I tyle tzw. wiosennych metamorfoz, przynajmniej na ten weekend. :-)
Natomiast płyta Zakopower kilkukrotnie przesłuchana (niezbędna do sprzątania, bezwzględnie), chlebki pita na kolację upieczone, rosół na jutro bulgocze. Mieszkanie odświeżone. Herbata w dzbanku. Jest fajnie.


PS I oficjalnie zapowiadam, że jeżeli jutro zobaczę rano znów śnieg to i tak się moich różyków nie pozbędę. Takie zaklinanie rzeczywistości. :-)

4 komentarze: